Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcejRozumiem
Belka
Poniedziałek, 16 Czerwca 2025   imieniny: Alina, Aneta, Justyna
Rejestracja Witaj: Gościu, Zaloguj się
 
Belka
 
 

Koszalin mojej młodości - fragment cd.

Data publikacji: 2014-01-03, Data modyfikacji: 2014-01-04
A A AWydrukDrukuj  
 
Tagi:  historia koszalin wspomnienia Manhattan targowisko Krótkie streszczenie artykułu:  Koszaliński rynek, a późniejszy Manhattan. Kategoria:  Historia Koszalina Treść:  Koszaliński rynek, bo potocznie wszyscy go tak wtedy nazywali. Manhattanem nazwano go dużo później, bo w latach 80-tych XX w. Mieścił się on przy ulicy Drzymały. Prowadziły do niego trzy wejścia. Pierwsze od strony ulicy Kaszubskiej, a dokładnie naprzeciwko rogu ulic Barlickiego i Drzymały. Drugie wejście było około 50 metrów dalej, idąc Drzymały w kierunku Połtawskiej. Było jeszcze trzecie wejście od strony ulicy Połtawskiej. Wchodząc od ulicy Drzymały rogu Barlickiego po lewej stronie znajdował się niewielki parterowy budynek gospodarczy. Idąc dalej, po lewej stronie były budki z mięsem z gospodarskiego uboju. W pierwszych trzech sprzedawano mięso wieprzowe, tzw. rąbankę. W następnych budkach oferowano mięso wołowe, czasami też baraninę. Oczywiście nie wszystkie były otwarte w każdy dzień targowy. Rąbanką nazywano mięso rąbane siekierą w poprzek tuszy. Mięso to różniło się bardzo w smaku i wyglądzie, od tego, które dziś możemy kupić w sklepie. Tajemnica tkwiła w tym, że świnie karmione były wyłącznie naturalnymi produktami. Żadnych pasz, czy też innych „ulepszaczy". Warstwa słoniny była gruba na ok. 4-5 cm. Mój ojciec często kupował rąbankę. Wykrojoną słoninę solił i czosnkował. Przechowywał ją w glinianym garnku w chłodnym miejscu (lodówek domowych prawie nie było). Po paru dniach kroił ją w cienkie plasterki i obkładał nią kromki chleba. Pychotka! To samo można powiedzieć o reszcie mięsa, które smażył na patelni, dodając pokrojoną w talarki cebulę. Już sam zapach świeżynki to była poezja... Mniej więcej na środku rynku były długie zadaszone stoły, na których w dni targowe kobiety wiejskie sprzedawały masło w osełkach owinięte chrzanowymi liśćmi, jajka, mleko, śmietanę, twarogi, miód. W głębi rynku po obu stronach były budki z odzieżą, materiałami, galanterią, butami, kapciami, wyrobami z metali i wikliny. Czego tam nie było?!! Kiczowate obrazy, bądź makatki z motywami świętych lub jeleniem na rykowisku, drewniane zabawki dla dzieci. W innych sprzedawano szczególnie modne i drogie futra, kołnierze i czapki z lisów, nutrii i norek. Wielu handlujących sprzedawało z ręki, najczęściej żywy drób, zegarki, złote pierścionki i obrączki, które czasami okazywały się wyrobami z tombaku. Inni rozkładali swój towar wprost na ziemi. Nowe drewniane beczki do kiszenia kapusty czy ogórków, drewniane koła do wozów, gliniane naczynia i wazony. Stare poniemieckie rowery i części do nich, narzędzia, klamki, zamki i klucze, które można było dorobić na miejscu. Można było dać naostrzyć nóż albo nożyczki na przenośnej i napędzanej nożnie szlifierce. Zioła sprzedawano bezpośrednio z dużych walizek. Posortowane były w woreczkach z tkaniny. Każdy woreczek był podpisany, jakie to zioło lub mieszanka ziół i na jakie choroby pomaga. Zioła pakowano w torebki zrobione naprędce z kawałków starych gazet. Trzeba jednak pamiętać, że był to świat bez plastiku. Towar pakowano w papierowe torebki lub gazety, później dopiero w specjalny, najczęściej w szary papier pakowy. Na rynek szło się z własnym opakowaniem: słoikami, dzbankami, koszykami, torebkami i siatkami, które wtedy były w powszechnym użyciu. Wielkim powodzeniem, zwłaszcza u dzieci, cieszyły się stoiska z gołębiami pocztowymi i królikami. Tam zawsze zatrzymywałem się najdłużej. Przy drugim wejściu od ulicy Drzymały, po prawej stronie, miał swoją budkę piekarz Mechecki. Można tam było kupić bardzo smaczny, jeszcze ciepły chleb i najlepsze w mieście bułki. Smaku ich nigdy nie zapomnę. Dużo bym dał za to, gdybym mógł je kupić jeszcze teraz. Mechecki miał maleńką piekarnię przy ulicy Barlickiego. Stamtąd na rynek było zaledwie kilka kroków. Według starych receptur piekł niewielkie partie pieczywa, dlatego było ono zawsze smaczne, świeże i szybko znikało z półek. W dni targowe atmosfera koszalińskiego rynku w drugiej połowie lat 50-tych i początkach lat 60-tych przypominała nieco tę pokazaną w filmie „Sami Swoi", chociaż z jedną małą różnicą - kotami już nie handlowano! Wzdłuż ulicy Drzymały był szereg pojedynczych zielonych budek owocowo-warzywnych, które w odróżnieniu od reszty otwarte były codziennie. Właścicielem jednej z nich, znajdującej się mniej więcej po środku, był Dziadek. Wszyscy go znali, bo był postacią barwna i ciekawą, dlatego warto poświęcić mu nieco więcej uwagi. Dziadek pochodził z Wilna. Jego wileński akcent zdradzał od razu pochodzenie. Był raczej wysokiego wzrostu, z dużym opadłym brzuchem i okrągłą, nieco pucułowatą i przekrwioną twarzą. Dziadek był człowiekiem wesołym i dowcipnym. Niezwykle pracowity i przedsiębiorczy. Gdyby żył w dzisiejszych czasach, byłby zapewne bardzo majętnym człowiekiem. Chodziły słuchy, że przed wojną miał swoją restaurację. Ile w tym prawdy tego nie wiem, ale uważam za prawdopodobne. To był człowiek z tamtej epoki, który udowodnił, że nawet w tak trudnych czasach dla prywatnej inicjatywy, też można osiągnąć sukces. Miał najlepiej zaopatrzony stragan. U niego można było kupić wszystkie rodzime owoce i warzywa. Cześć warzyw pochodziła z jego upraw. Tylko u niego można było kupić przeciery pomidorowe i szczawiowe z własnej domowej produkcji. Pakowne były w butelkach po wódce i korkowane naturalnym korkiem, a następnie lakowane. Miał także swoje przetwory w słoikach, m.in. chrzan, ćwikłę, grzyby marynowane, suszone, kapustę i ogórki kiszone w drewnianych beczkach. Jako jedyny sprzedawał bity drób, głownie kury i kaczki. Żywy drób kupował na rynku lub na wsi. Jedynym jego środkiem transportu był drewniany wózek z dyszlem i drewnianymi kołami obitymi metalową obręczą. Wózki takie były w tym czasie niezwykle popularne i można je było kupić w różnej wielkości. Ten Dziadka należał do największych. Dzisiaj powiedzielibyśmy XXL. Zakupiony drób wiózł w klatkach do domu. Na podwórku, gdzie miał szopę, zarzynał drób, skubał i patroszył. We wszystkim pomagała mu żona, czasami zatrudniał pomocnika. Sam nie byłby w stanie podołać wszystkim obowiązkom. Dziadek był lubiany i rozpoznawalny. Sam siebie nazwał Dziadkiem i tak zostało. Lubił zabawy, żarty, kawały polityczne i wierzył, że wróci do swojej utraconej ojczyzny. Miał także swoich przeciwników. Wielu ludzi mu zazdrościło, tylko zastanawiam się, czego, czy tej ciężkiej pracy od świtu do nocy, czy może jego zaradności. „Złe języki" nazywały go „krwawym ssakiem". Rozpuszczano plotki, że kupuje tani chory drób, żeby później sprzedać tusze z dużym zyskiem. To nie była prawda, lecz zwykła i podła ludzka zawiść. Miał też niestety swoje słabości. Czasami po pracy, a najczęściej w niedzielę po mszy św., Dziadek odwiedzał „Meduzę". Była to restauracja, a raczej „spelunka" i „mordownia". Usytuowanie jej na rogu ul. Drzymały i ul. Dzieci Wrzesińskich było strzałem w dziesiątkę. Dokładnie między rynkiem, a targiem końskim, który znajdował się z tyłu Szkoły Podstawowej nr 9. Po udanym dniu targowym było się więc gdzie napić. Już z daleka słychać było gwar i czuć odór alkoholu mocno podpitych bywalcówtego cieszące się zła sławą lokalu. Pewnej zimowej niedzieli Dziadek wrócił późno wieczorem do domu. Zaniepokojna żona pyta Dziadka „A gdzie ty był tak długo bradiaga...? Mameczka, toż ja w kościele był..." Jedna z sąsiadek niezbyt lubiła Dziadka. Któregoś dnia słyszymy na klatce schodowej taki dialog sąsiadki z Dziadkiem: „Wiesz kto ty jesteś? Czarodziej!!! Jaki ja czarodziej, to ty czarodziejka ty już pięcioro (mężów) oczarowała". W niedzielę późno wieczorem Dziadek wracał znów z kościoła. Nagle słyszymy zgrzyt klucza w zamku do naszego mieszkania, otwierają się drzwi, a w nich ciężko wystraszony Dziadek. „Kochanienka ja was bardzo przepraszam, Dziadek dziś pijany i pomylił piętra". Małe wyjaśnienie: Dziadek faktycznie chodził do kościoła, niestety... po drodze była „Meduza". Dziadek swój stragan na rynku prowadził do końca lat 60-tych. Zmarł w marcu 1970 roku i pochowany jest na cmentarzu komunalnym w Koszalinie.  Opcje dodatkowe Artykuł sponsorowany:  Standardowy artykuł Show on front page:  Pokazuj artykuł sponsorowany na stronie głównej Display in:  Otwórz w tej samej karcie Dołącz zdjęcia Zdjęcia: 

Pełna treść wiadomości na: 245459 at http://www.mmkoszalin.eu
mmkoszalin.eu, Źródło artykułu: mmkoszalin.eu
 
Komentarze
Brak komentarzy, Twój może być pierwszy!
Autor:
Kod z obrazka:
Puste pole z komentarzem
Puste pole z podpisem
Wyszukaj
 
Kreska
Dodaj artykuł
Najnowsze komentarze
 
    Kreska
     




    Brak sond
     
    Newsletter
    Bądź na bieżąco z nadchodzącymi imprezami. Zapisz się na bezpłatny newsletter.
     
     

    Powiat koszaliński - powiat w północno - wschodniej części  województwa zachodniopomorskiego z siedzibą w Koszalinie. W skład powiatu wchodzą gminy: Będzino, Biesiekierz, Bobolice, Koszalin, Manowo, Mielno, Polanów, Sianów i Świeszyno zajmując powierzchnię 1669 km kw.

    Atrakcje przyrodnicze stanowią przede wszystkim piaszczyste plaże Bałtyku, a ponadto rzeki (Czerwona, Strzeżenica) oraz liczne rezerwaty przyrody (Rezerwat Jezioro Piekiełko, Rezerwat Jodły Karnieszewickie, Rezerwat Wierzchomińskie Bagno, Rezerwat Sieciemińskie Rosiczki, Rezerwat Jezioro Lubiatowskie, Rezerwat Parnowo, Rezerwat na Rzece Grabowej, Rezerwat Warnie Bagno, Rezerwat Łazy, Rezerwat Buczyna, Rezerwat Jezioro Szare i Rezerwat Wieleń). Do atrakcji turystycznych zaliczają się: wioski tematyczne (Wioska Zdrowego Życia w Dąbrowie, Wioska Końca Świta w Iwięcinie oraz Wioska Hobbitów w Sierakowie Sławieńskim), piesze i rowerowe szlaki turystyczne, szlaki kajakowe oraz szlaki konne. Na terenie powiatu występują również liczne zabytki architektoczniczne - kościoły oraz zespoły pałacowe i dworki np.: w Parsowie z XVII wieku, w Nosowie z XIX wieku czy w Strzekęcinie z przełomu XIX i XX wieku.    .

    Gospodarka powiatu oparta jest w głównej mierze na turystyce.

    Przez powiat przebiega trzy drogi krajowe nr: 6, 11 i 25.

     

    Zgłoś uwagi - uzupełnij wszystkie pola