Data dodania: 2013-07-26
Tagi:
kabareton koszalin
koń polski koszalin
festiwal kabaretu koszalin
Krótkie streszczenie artykułu:
27 lipca koszaliński amfiteatr wypełniony będzie po brzegi, a pół Polski zasiądzie przed telewizorami. Wszystko dlatego, że na scenie amfiteatru o godz. 19.45 rozpocznie się koszaliński kabareton, na żywo transmitowany przez program 2 Telewizji Polskiej.
Kategoria:
Teraz Koszalin
Kultura
Treść:
Życie to najlepsza inspiracja Rozmowa z Leszkiem Malinowskim, założycielem kabaretu Koń Polski i dyrektorem artystycznym XIX Festiwalu Kabaretu Koszalin 2013 Na stronie internetowej Konia Polskiego czytamy, że kabaret powstał w 1985 roku. Czyli za dwa lata stuknie mu okrągła trzydziestka.- To nie do końca prawda W 1985 roku kabaret po prostu zyskał ostateczną nazwę - Koń Polski, ale istniał znacznie wcześniej, a jego historia była zmienna i burzliwa. Zacznijmy więc od początku. - Kabaret postanowiłem robić w roku 1980. Byłem wtedy studentem WSI i namiętnie słuchałem z kaset nagrań Laskowika i Pietrzaka - fascynowali mnie, ich teksty miały posmak rewolty. Któregoś pięknego dnia założyłem razem z kolegą gitarzystą kabaret Złota Kaczka, napisałem kilka tekstów i trzy tygodnie później wystąpiliśmy na koszalińskim Przeglądzie Artystycznych Form Kabaretowych - ważnej wówczas i liczącej się w kraju imprezie. Furory nie zrobiliśmy, ale, chyba jako koszalinianie, dostaliśmy wyróżnienie. I właściwe na tym żywot Kaczki się zakończył. Ale nie zrezygnował pan z marzeń. - Absolutnie, cały czas coś robiłem: w studenckim radiu Jantar prowadziłem kabaret na antenie, przez chwilę działałem w teatrze studenckim, związałem się też z teatrem pantomimy Jupiego Podlaszewskiego - tam bardzo dużo się nauczyłem. W 1982 roku wybrałem się do stolicy na przegląd piosenki aktorskiej i tam dostałem wyróżnienie. Pamiętam, że szefowi klubu, w którym impreza się odbywała, powiedziałem, że mam kabaret, a on zaprosił nas na występy. Nie było wyjścia: w ciągu kilku dni razem z kolegami z pantomimy skleciliśmy kabaret Skądżeś Jest, ale jego członkowie zmieniali się co dwa tygodnie. Miałem problem ze znalezieniem ludzi. Mimo kłopotów, w 1985 roku wygraliście pierwszy festiwal PaKA. - Owszem, choć znowu było to działanie "na wariata". O PaCe poinformował mnie szef Kramu (klubu studenckiego), bo wiedział, że robię kabaret. Znowu reaktywowałem Skądżeś Jest, napisałem kilka skeczy i pojechaliśmy. Ale grand prix dostaliśmy za skecz pantomimiczny Wybory, który wywołał ogromne poruszenie i zainteresował cenzurę. Dlaczego? - Był to czas wyborów do rad narodowych, a my, no cóż, obśmialiśmy je. Skecz wywołał tak wielkie poruszenie, że mówił o nim cały Kraków, zostaliśmy nawet poproszeni o zagranie go w gabinecie rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Cenzorzy byli tak oburzeni, że nie chcieli zgodzić się na pokazanie tego skeczu na koncercie laureatów. W końcu, po długich dyskusjach, zgodzili się, ale pod warunkiem, że wystąpimy przebrani za "baby", a akcja będzie się działa w kole gospodyń wiejskich. Tak też zrobiliśmy, a cała sytuacja dolała oliwy do ognia - zrobiło się o nas jeszcze głośniej. Wtedy też pierwszy raz pojawiłem się na scenie w kiecce. W tym też czasie zrodził się Koń Polski. - Tak - po PaCE zostaliśmy zaproszeni na dwa występy do Galerii Wielkiej w Poznaniu. Po pierwszym z nich byłem zdruzgotany - prowadzący siedem razy próbował właściwie wymówić naszą nazwę, czyli Skądżeś Jest i ani razu mu się nie udało. Wściekły szedłem ulicą i zatrzymałem się przy kiosku - mój wzrok padł na jedno z pism - "Koń Polski". Uznałem, że takiej nazwy nikt nie zdoła przekręcić. Drugi występ daliśmy już jako Koń Polski. A kiedy do Konia trafił Waldemar Sierański? - Nieco później. W międzyczasie zostałem zaproszony do występów z kabaretem TEY Zenona Laskowika - było świetnie, ale wciąż chciałem mieć swój kabaret, a w Koniu ciągle były roszady personalne. W końcu, w 1988 roku dałem ogłoszenie do koszalińskiego dziennika, że szukam ludzi i zjawił się Waldek. Po pierwszym występie wiedziałem, że ma talent, szybko się dogadaliśmy, ale przede wszystkim - doskonale się rozumieliśmy na scenie. Po krótkim czasie Waldek, zawodowy żołnierz, postanowił zrezygnować ze służby i robić ze mną kabaret. Oczywiście czasy były takie, że też nie uniknął kłopotów po podjęciu tej decyzji. Obaj panowie szerokiej publiczności kojarzycie się głównie z postaciami Mariana i Heli. Ile lat ma już to "małżeństwo"? - Pierwszy skecz z nimi napisałem na początku lat 90. Był to zlepek dialogów kilku znanych mi małżeństw. Jakoś tak wyszło, że od razu siebie obsadziłem w roli Heli, bo Waldek ma brodę i jego nie dałoby się przebrać. I właśnie dlatego skecz od razu trafił do szuflady. Za nic nie chciałem na scenie pojawić się jako "baba". Marian i Hela ujrzeli świat dopiero po roku, kiedy PaKA robiła koncert z blondynką w tle. Uznałem, że ten jeden, jedyny raz mogę się poświęcić. No i się zaczęło Zrobiliśmy furorę - ludzie mówili mi "panie, jakbyś pan był u nie w domu!". Do dziś razem z Waldkiem napisaliśmy kilkadziesiąt odcinków tej sagi małżeńskiej, a widzowie wciąż chcą ją oglądać. Z tym skeczem trafiliście też na kongres feministek ... - To była historia! Zostaliśmy tam zaproszeni, by pokazać negatywny stereotyp biednego męża zdominowanego przez żonę-herodbabę. Po naszym występie skecz na elementy pierwsze rozbierali psycholodzy i socjolodzy. Po wysłuchaniu ich uczonych debat doszedłem do wniosku, że jako autor, nie miałem zielonego pojęcia, co mam na myśli. (śmiech) Jest pan autorem większości skeczów Konia Polskiego. Co pana inspiruje? - Życie! Są dwa powody, dla których robi się kabaret: wściekłość i chęć odreagowania otaczającej nas paranoi - tak powstają skecze polityczne i społeczne. Drugim powodem jest chęć podzielenia się ze światem tym, co nas bawi, pokazania cudnych scenek rodzajowych, których codziennie jesteśmy świadkami. Tak powstają skecze obyczajowe. Już pojutrze w koszalińskim amfiteatrze XIX festiwal Kabaretu, na który tradycyjnie zaprasza Koń Polski - tym razem pod hasłem Port Lotniczy Koszalin. Ma to coś wspólnego z Zegrzem? - Nie miałem tego pomysłu w związku z aspiracjami Koszalina do bycia miastem lotniczym, ale ze wszech miar popieram ta inicjatywę. Planując kolejny kabareton, zawsze staram się znaleźć jakieś zjawisko, które mogłoby być tematem przewodnim. Niedawno miałem okazję być na lotnisku i tam obserwowałem drugą falę polskiej emigracji. Na lotnisku spotykają się ludzie, którzy marzą o nowym życiu w nowej rzeczywistości - to kanwa do oprawy scenicznej tego wydarzenia. Czyli zaproszone kabarety nie muszą przygotowywać scenek na zadany temat? - Z całą pewnością nie, zwłaszcza po ubiegłorocznym SPA Koszalin, kiedy to mieliśmy chyba ze cztery dowcipy o gejach w SPA. Choć temat lotniska i podróży pojawi się w naszym programie. Mogę zdradzić, że będzie skecz Marian i Hela na pokładzie dreamlinera Utarło się, że Koszalin jest miejscem premier kabaretowych. - Tak będzie i w tym roku: ponad 90 procent skeczy będzie zupełnie nowych i nigdzie wcześniej niewystawianych. Tutaj pragnę podziękować Urzędowi Miasta Koszalina i Centrum Kultury 105 za aktywne wspieranie naszej imprezy. Będzie się działo, zapewniam, i zapraszam. Rozmawiała: Agnieszka Gontar Podczas sobotniego kabaretonu wystąpią: Paranienormalni Kabaret Skeczów Męczących Smile Formacja Chatelet Jurki Rak Kabaret Młodych Panów Czesuaf Kabaret Z Konopi Paweł Dłużewski Koń Polski - gospodarz wieczoru
Opcje dodatkowe
Artykuł sponsorowany:
Standardowy artykuł
Show on front page:
Nie pokazuj artykułu na stronie głównej
Display in:
Otwórz w tej samej karcie
Dołącz zdjęcia
Zdjęcia:
więcej »